Jak to się wszystko zaczęło…czyli jak zostałam architektem wnętrz?
Z okazji trzecich urodzin mojego biura w Stalowej Woli (BRAWOOO!) pomyślałam, że to dobry moment na podzielenie się z Wami moimi nieco sentymentalnymi wspomnieniami jak to się wszystko zaczęło, a zaczęło się jeszcze w ‘pieluchach’.
Na początku chciałam być dentystą! I to nie byle jakim…Z racji, że jako dzieciak miałam wiele problemów z zębami i u dentystów byłam co tydzień, to postanowiłam, że będę taką Panią doktor, którą dzieci będą kochać i same będą wskakiwać na fotel. Plan był dobry, aż do momentu kiedy do Polski przyleciał brat mojego taty, który ciężką pracą został projektantem kuchni w kanadyjskiej firmie.
Gdy zobaczyłam, jak na laptopie zrobił model 3d kuchni, a później zobaczyłam, że to co było na szklanym ekranie znalazło swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości PRZEPADŁAM. Od tamtej pory pytana w podstawówce kim chcę zostać, zawsze odpowiadałam, że architektem wnętrz.
Droga była ciężka, ponieważ w mojej miejscowości nie było niestety możliwości kształcić się w tym kierunku, także całe liceum jeździłam na dodatkowe lekcje rysunku i historii sztuki. Później studia zakończone z wynikiem bardzo dobrym, ale co dalej?
Moim marzeniem było własne studio projektowe, własna firma, którą będę mogła rozwijać. I tu kolejne kłody, wszyscy oprócz mojego (już) męża przekonywali mnie, żebym najpierw popracowała u kogoś, że firma to ryzyko. Trochę uległam i na chwilę zaczepiłam się w najbardziej znanym szwedzkim sklepie meblowym, gdzie złapałam doświadczenia w visual merchandisingu.
Niestety to mi nie wystarczyło, brakowało prawdziwego projektowania, dla prawdziwych ludzi. I tak początkiem 2016 roku, za namową mojego Mikołaja zaczęłam pracę nad otworzeniem własnej działalności. Chwilę to trwało, ale 2 listopada 2016 roku udało się! Otworzyłam swoją wymarzoną firmę - wtedy pod nazwą NS Studio Projektowe. Praca w domu, bez biura, spotkania z klientami w kawiarniach. Po trzech latach firma przekształciła się w Studio Wymiar z własnym, dużym biurem, gronem firm i osób, z którymi współpracuję.
Bywało ciężko przez te trzy lata, utrzymanie firmy czasem dawało w kość, ale satysfakcja jest niemiłosierna! Najbardziej cieszę się, że 90% moich obecnych klientów, to klienci z polecenia poprzednich inwestorów, a terminy na rok do przodu zapełniają się błyskawicznie.
Czy mogłam sobie to wyobrazić lepiej?